Czekaliśmy i czekaliśmy na dalszy etap, ale nie kilka miesięcy (co mógłby sugerować przestój na blogu), a kilka tygodni. Co było dalej - za chwilę. Najpierw mała dygresja:)
Decyzja o budowie domu była dla nas z jednej strony łatwa (w końcu to w dużym stopniu spełnienie marzeń), ale z drugiej przerażało nas wielkie przedsięwzięcie logistyczno-organizacyjno-finansowe, którym budowa domu niewątpliwie jest.
Dlatego bardzo ważnym elementem, kluczowym dla naszego procesu decyzyjnego, było znalezienie Partnera, który zdejmie z naszej głowy większość obowiązków, pozostawiając nam "jedynie" aspekt finansowy. I właśnie takiego Partnera w postaci Pana Staszka Górskiego i Domu Pełnego Energii znaleźliśmy.
Ostatnie miesiące to czas wielu prac na naszej budowie, na których opisywanie brakowało czasu. Okazuje się, że współpraca z Generalnym Wykonawcą owszem zdejmuje bardzo dużo problemów i kwestii do skoordynowania z naszych barków, ale nie zwalnia od angażowania się w cały proces.
Co więc w międzyczasie robiliśmy?
- wystąpiliśmy z wnioskiem o przyłączenie do sieci energetycznej nowego obiektu (dość przyjazna procedura online na Portalu Przyłączeniowym Enea Operator); cała operacja trwała od 08.03. do 29.10., kiedy otrzymaliśmy klucz do skrzynki; co ciekawe, ta "prosta" procedura oznaczała wygenerowanie w systemie online 20 (!) zdarzeń; jednym z nich było "odnotowanie wpłaty" w wysokości 1.618,43 pln brutto.
- pozyskaliśmy projekt budowy przyłącza wody od poprzedniego właściciela działki (koszt 400 pln + 112 pln "uzgodnienia branżowe") i właśnie dzisiaj ekipa wykonała to przyłącze - koszt jeszcze nieznany... ale na pewno 2,5-3 x wyższy niż prąd...
- pozyskaliśmy ekipę do budowy szamba (tymczasowo - za 2 lata będzie(?) kanalizacja) - montaż wkrótce; i podjęliśmy decyzję, że zamiast wstępnie projektowanego z tworzywa sztucznego o pojemności 8m3, wybieramy betonowe 10m3 (5-osobowa rodzina)
- rozpoczęliśmy prace z architektem wnętrz, który się potem wycofał z prac, z powodu "nadmiaru obowiązków"!
- znaleźliśmy nowego architekta wnętrz, który będzie nas kosztował "nieco" więcej...
i parę innych spraw, np. ubezpieczenie domu... Wszystko niby nic takiego, ale czasu zabiera, pieniędzy i nerwów też...:(
A co w tym czasie działo się na naszej budowie?
4 tygodnie po zalaniu betonem płyty fundamentowej przyjechały nasze ściany parteru!
no i dźwig, którego operator sprawnie zabrał się za przenosiny tychże ścian z naczepy na płytę fundamentową... gdzie Pan Marek z ekipą precyzyjnie ustawiali klocki LEGO ściany naszego domu:)
7 godzin pracy i jaki efekt!
no i jeszcze parę "podpórek", co by ściany się "zadomowiły":)
i co dalej? po 1 dniu pracy? ano "przerwa wakacyjna technologiczna:)
tym razem krótsza, bo po ok. 1,5 tygodnia przyszła kolej na strop.